Artur Hnida: w tym kierunku musimy działać [WYWIAD]

6 miesięcy temu | 05.11.2023, 11:52
Artur Hnida: w tym kierunku musimy działać [WYWIAD]

Artur Hnida dołączył do Panthers Wrocław na początku tego roku. Po latach pracy z koszykarzami i siatkarkami miniony sezon był jego pierwszym w roli fizjoterapeuty drużyny futbolu amerykańskiego. Jak wygląda jego codzienna praca w klubie? W jaki sposób współpracuje z resztą sztabu medycznego zespołu? I jak ocenia rozwój organizacji?

Artur Hnida
to dawny koszykarz Śląska Wrocław, z którym na początku lat 90. dwukrotnie sięgał po mistrzostwo Polski, a od 28 lat doskonały fizjoterapeuta – najpierw w Śląsku, gdzie święcił największe sukcesy w złotej erze klubu, następnie w Gwardii i Volleyu Wrocław, a od tego sezonu w czarno-niebieskich barwach. Od początku 2023 roku Hnida pełni funkcję szefa zespołu fizjoterapeutów w Panthers Wrocław, gdzie prowadzi klubowy gabinet otwarty dla wszystkich zawodników.

Filip Skalski: Jak podsumowałbyś swój pierwszy sezon w Panthers Wrocław?

Artur Hnida:
To był sezon pełen wyzwań. Rozpocząłem pracę w Panthers Wrocław po pełnym sezonie rozegranym z siatkarkami, więc towarzyszyło mi dodatkowe zmęczenie. Na pewno zaskoczyła mnie liczba zawodników na miejscu – dotąd nie spotkałem się jeszcze z tak licznym zespołem. Spotykałem się natomiast już wcześniej z podobnymi urazami, to nie było dla mnie zaskoczenie. Futbol amerykański to sport mocno kontaktowy, dlatego też opieka fizjoterapeutyczno-lekarska w takim zespole odbiega od opieki w innych dyscyplinach.

Jak funkcjonuje na co dzień Twój gabinet?

To prywatny gabinet Panthers Wrocław, z którego mogą korzystać wszyscy zawodnicy klubu, nie tylko futboliści, ale także członkowie innych sekcji. Od maja do września graczy futbolu jest tu jednak najwięcej, bo wtedy trwa sezon. W razie potrzeby zawsze jesteśmy dostępni na miejscu dla wszystkich. Myślę, że nie zdarzyła się sytuacja, aby ktoś pozostał bez opieki. Poza sezonem gabinet funkcjonuje w takim samym układzie jak wcześniej, choć oczywiście futboliści zdecydowanie rzadziej się w nim pojawiają, bo trenują indywidualnie – obecnie nie ma jeszcze treningów zespołowych. Gdy np. odbywały się mistrzostwa Europy w ultimate frisbee, pomagaliśmy naszym zawodnikom, podobnie jak pomagamy zawodniczkom lacrosse i softballu. Opiekujemy się także juniorami. Umówienie się na wizytę to tak naprawdę kwestia wykonania telefonu.

Czym praca w Panthers Wrocław różni się od pracy w Śląsku, Gwardii czy Volleyu?


Przede wszystkim futbol amerykański to sport na świeżym powietrzu, a nie w hali. Treningów jest teoretycznie mniej, jednak są one dużo bardziej intensywne i sprawiają, że zmęczenie i ból zostają na o wiele dłużej. W zasadzie futboliści nie byliby w stanie trenować tak ciężko codziennie. To mnie nieco zaskoczyło. Z drugiej strony podejście zespołu do treningów, ich pasja i zaangażowanie, są na bardzo wysokim poziomie. Za takich ludzi można umierać. Jestem bardzo zadowolony z decyzji o przejściu tutaj. Bardzo mi się podoba w Panthers i myślę, że wraz z zespołem fizjoterapeutów stworzyliśmy w naszym gabinecie atrakcyjne miejsce dla zawodników, gdzie ci mogą przychodzić, regenerować, się i odpoczywać.

Do sztabu medycznego Panthers Wrocław dołączył ostatnio także Sebastian Krupa. Jak oceniasz ten transfer? Można teraz powiedzieć, że sztab medyczny jest kompletny?

Transfer oceniam świetnie. Jak już zostało wspomniane, to był brakujący puzzel w naszej układance. Cała strona medyczna klubu od poprzedniego roku i powstania gabinetu bardzo się zmieniła. Myślę, że wsparcie medyczne stało się zdecydowanie bardziej dostępne dla zawodników. W sztabie medycznym nadal brakowało nam jednak lekarza z doświadczeniem sportowym – bo inaczej leczy się „zwykłego Kowalskiego”, a inaczej sportowca. Sebastiana Krupę znam od kilkunastu lat. Mieliśmy ze sobą kontakt okazjonalny – ja pracowałem kiedyś w koszykówce, a Sebastian był lekarzem kadry narodowej koszykarzy. Później, jak pracowałem z siatkarkami, to dr Krupa operował jedną z moich zawodniczek. Mieliśmy ze sobą kontakt , mogę się o nim wypowiadać w samych superlatywach. Po prostu wysokiej klasy fachowiec. Odbyliśmy ostatnio parę spotkań i jestem przekonany, że rysuje się bardzo dobra współpraca. To doktor z olbrzymim doświadczeniem, który będzie szybko mógł diagnozować urazy, a my w gabinecie postaramy się z tych urazów jak najszybciej zawodników wyprowadzać.

Jak teraz będzie wyglądać sztab medyczny Panthers Wrocław?

Pierwszym ogniwem jestem ja, jako że jestem obecny na każdym treningu. Mnie wspierają fizjoterapeuci naszego partnera – GO ON CLINIC. Podczas całego sezonu pracowali ze mną Mateusz Brzoza i Kamil Sokołowski oraz stażysta – Nikodem Rudnicki. Nie można wyobrażać sobie diagnostyki bez współpracy z lekarzem, którym od lat w Panthers Wrocław jest Jagoda Janas, obecna z nami na każdym meczu i badająca zawodników w czasie sezonu, jak i poza nim. Potrzebowaliśmy jednak również lekarza ortopedy, który byłby traumatologiem, bo ta dziedzina jest najważniejsza w diagnostyce futbolistów amerykańskich. Sebastian Krupa, który objął to stanowisko, jest także lekarzem, który wykonuje zabiegi operacyjne i posługuje się USG, co zapewnia nam podstawową diagnostykę, a co najważniejsze będzie z nami na co dzień. To jest nasz sztab medyczny. Współpracujemy także ze szpitalem Orthos, gdzie dwaj nasi zawodnicy byli operowani po sezonie. Ciągle funkcjonujemy także w oparciu o GO ON CLINIC. Jesteśmy z tego układu bardzo zadowoleni.



Co jest najistotniejsze w pracy fizjoterapeutów?

Z reguły, jak się gdzieś pracuje, to weryfikacja za dany odcinek pracy występuje raz na jakiś czas – np. raz w miesiącu, czy raz na kwartał. Natomiast jeśli są dwa treningi dziennie, to fizjoterapeuta klubowy jest weryfikowany dwa razy dziennie. Po prostu z dnia na dzień, z treningu na trening, trener patrzy, ilu ma graczy. Jeśli nie ma jakiegoś zawodnika, to jest to naturalnie łączone z fizjoterapeutą. Presja jest dosyć duża i dlatego zawsze powtarzam naszym fizjoterapeutom, że najważniejsze jest to, aby na każdym treningu jak największa liczba graczy była dostępna i w tym kierunku musimy działać.

Jak teraz będzie wyglądał cały proces w przypadku urazu danego zawodnika?

Pierwszą wstępną diagnostykę przeprowadzamy my – fizjoterapeuci, obecni na treningu. Na meczu możemy się oprzeć o Jagodę Janas lub karetkę. W tym momencie, po wstępnej diagnostyce, jest wykonywany natychmiast telefon do Sebastiana i w ciągu kilkunastu godzin dany zawodnik jest przyjęty i zdiagnozowany. W tym momencie zapada decyzja odnośnie dalszej diagnostyki – czy taki zawodnik wraca do fizjoterapeutów i my sobie z tym radzimy, czy idzie np. do kliniki, bo jest potrzebne leczenie specjalistyczne, czy ewentualnie wykonuje dodatkowe ćwiczenia z trenerem Łukaszem Sutkowskim na siłowni. To wstępna ścieżka, która będzie funkcjonować teraz. Jeżeli gramy mecz w niedzielę, to na środowy trening zawodnicy muszą być gotowi. Mamy więc raptem dwa dni na to, aby dowiedzieć się, czy dany zawodnik „wypadnie” nam ze składu na najbliższe spotkanie, bo taką informację muszą otrzymać trenerzy.

Poza sezonem jest mniej pracy? Nie możesz doczekać się kolejnego?

Teraz jesteśmy trochę na etapie wyciszenia z racji tego, że 5-miesięczny sezon, a w moim przypadku 13-mięsięczny, to było bardzo duże napięcie. Było bardzo dużo pracy, więc teraz jest troszeczkę lżej, natomiast my jesteśmy cały czas do dyspozycji. Szykujemy się, doposażamy gabinet, jesteśmy na etapie powiększania składu medycznego, ustalania nowych szczegółów. To jest też czas na doszkolenie się, złapanie nowej energii, bo jak już zaczniemy w kwietniu, to w zasadzie pracujemy non stop. Tu nie ma już wolnego, czy czasu na odpoczynek. Jest krótko, ale bardzo intensywnie. – taka specyfika. Ja jestem zadowolony i czekam na nowy sezon, postaramy się, aby stale usprawniać każdy aspekt naszej pracy.

Udostępnij