Jakub Ałdaś – Z zaplecza Ekstraklasy do Panthers Wrocław

1 rok temu | 20.03.2023, 09:06
Jakub Ałdaś – Z zaplecza Ekstraklasy do Panthers Wrocław

Panthers Wrocław dokonali przed nadchodzącym sezonem wielu interesujących ruchów na rynku transferowym. Jednym z najnowszych wzmocnień wrocławskiego zespołu jest Jakub Ałdaś – piłkarz, który na swoim koncie ma grę na zapleczu piłkarskiej Ekstraklasy. W jaki sposób człowiek przez całe życie związany z piłką nożną trafił do klubu futbolu amerykańskiego? Jakie są jego wrażenia po pierwszych treningach z Panthers Wrocław? I czy trudno było mu się „przestawić”?

Filip Skalski: Czy kiedykolwiek przypuszczałbyś, że zagrasz w futbol amerykański?

Jakub Ałdaś: Nigdy w życiu o tym nawet nie pomyślałem – aż do chwili kiedy nie wziąłem udziału w Kicking Derby zorganizowanym przez Panthers Wrocław i DZPN, czyli wydarzeniu, w którym wrocławski klub poszukiwał zawodnika na pozycję kopacza. Przez całe życie to piłka nożna była moją największą pasją – od małego się nią interesowałem, zbierałem koszulki piłkarskich gwiazd i sam chciałem zostać piłkarzem. Nie mógłbym się więc tego nigdy spodziewać – nadal mam wrażenie, że to jakiś sen.

A czy zanim wziąłeś udział w Kicking Derby, słyszałeś o Panthers Wrocław i o tym, że w Polsce również gra się w futbol amerykański?

Tak, byłem na jednym meczu Panthers w poprzednim sezonie. Trafiłem na spotkanie z Berlin Thunder, podczas którego na własne oczy zobaczyłem, jaka panuje tu atmosfera, jak zachowują się kibice, i jak wyglądają futboliści w akcji. Zakochałem się w tym wszystkim i może wtedy gdzieś zapaliła się żarówka, że ciekawie byłoby również tego spróbować.

Jak przebiegała Twoja kariera piłkarska?

Uprawiałem piłkę nożną tak naprawdę od trzeciego roku życia – zaczynałem w szkółce piłkarskiej UKS Głogów. Później w wieku 14 lat dołączyłem do Chrobrego Głogów, gdzie udało mi się przejść przez szczeble młodzieżowe aż do pierwszego zespołu, z którym najpierw zadebiutowałem w drugiej lidze, a następnie – po wywalczeniu awansu – w pierwszej lidze, czyli na zapleczu Ekstraklasy.

Później przeszedłem do Piasta Żmigród, grającego w trzeciej lidze. Wtedy stwierdziłem, że raczej nie będę już zawodowym piłkarzem, dlatego wyjechałem do Niemiec za pracą, gdzie również grałem w klubie. Gdy wróciłem, grałem jeszcze kilka lat w okręgówce – w Płomieniu Radwanice i Orli Wąsosz. Mój ostatni klub to zespół z B-Klasy, czyli najniższej klasy rozgrywkowej w Polsce – GLKS Gaworzyce, do którego poszedłem grać dla „funu”, ponieważ grało w nim wielu moich znajomych.

W jaki sposób dowiedziałeś się, że Panthers Wrocław poszukują kickera?

Jeden z moich przyjaciół pokazał mi ogłoszenie, że Panthers wraz z DZPN organizują Kicking Derby i poszukują kopacza. Powiedział coś w stylu „Kurczę, Kuba, spróbuj – masz mocne uderzenie, masz celność, to może być furtka do czegoś nowego”. Wypełniłem więc formularz i pojechałem na wydarzenie.

Jak było na miejscu? Czy trudno było się przestawić z piłkarza na futbolistę?

To był dziwny dzień, byłem po nocce – nie spałem ponad 24 godziny, bo pracuję na kopalni jako górnik. Na miejscu wszystko było dobrze zorganizowane, był z nami kopacz Panthers Wrocław – Konrad Stępień, który tłumaczył nam, na czym polega technika kopania w futbolu amerykańskim. Na początku było ciężko, bo jeśli jesteś piłkarzem, to uderzasz piłkę w zupełnie inny sposób. Najpierw mieliśmy próbne kopnięcia – trzeba było się przestawić, ale z czasem było coraz lepiej. Wyniki mnie satysfakcjonowały.

Na jaką odległość potrafisz posłać piłkę?

Kickoff kopię na ponad 70 jardów. Z kolei mój rekord field goala to obecnie 50 jardów, a i tak wykonałem już znaczny postęp na tym polu. Moim osobistym celem jest celne kopnięcie z 66 jardów – czyli tyle, ile wynosi rekord NFL. Będę starał się zbliżyć do tej odległości.

Jak zareagowali Twoi koledzy piłkarze na wiadomość, że dołączysz do klubu futbolu amerykańskiego i to na europejskim poziomie?

Na początku znajomi z piłki nożnej patrzyli na to trochę prześmiewczo. Nie wiedzieli kim są Panthers Wrocław, na jakim stadionie grają, w jakiej lidze występują, ani jak to wszystko wygląda. Ogólnie byli jednak bardzo zaskoczeni, że po tym, jak całe życie grałem w piłkę nożną, nagle zmieniam dyscyplinę i to jeszcze dołączam do zespołu, który gra w najlepszej lidze w Europie. Teraz są więc pod mega wrażeniem. A tym niedowiarkom, którym mówiłem, że kiedyś będą mogli mnie oglądać w telewizji, również może nieco uda mi się utrzeć nosa.

Czyli dołączenie do zespołu, który gra z drużynami z największych europejskich miast to ciekawa odskocznia od niższych piłkarskich poziomów, a nawet pierwszej ligi?

Zdecydowanie. Każdy ogląda Ligę Mistrzów, w której Barcelona jedzie do Mediolanu, czy Bayern Monachium gra w Paryżu z PSG. Najlepsze kluby z różnych państw grają ze sobą i można powiedzieć, że European League of Football, w której występują Panthers Wrocław, to właśnie odpowiednik piłkarskiej Ligi Mistrzów. Żeby się tu dostać, trzeba należeć do elitarnego grona – tak, jak w Champions League.

Masz za sobą pierwsze treningi z drużyną. Jakie są Twoje wrażenia z boiska?

Jak przyjechałem na mój pierwszy camp, byłem pod wielkim wrażeniem wszystkiego na miejscu. W szatni jest około 50 zawodników – w piłce nożnej nigdy tak nie było, nawet w czasie testów. Profesjonalizm, jakim kieruje się zarząd i sztab trenerski jest na najwyższym poziomie. Od trenerów, po fizjoterapeutów – wszyscy chcą dla ciebie jak najlepiej. Byłem bardzo zaskoczony, jak to wszystko jest zorganizowane – tutaj każdy trening jest rozplanowany co do minuty. Po pierwszym dniu czułem się podbudowany, chłopaki nawiązali ze mną kontakt, gdy zobaczyli mnie w akcji na boisku. W ostatni dzień mieliśmy rywalizację kickerów, którą udało mi się wygrać. Największym zaskoczeniem było dla mnie to, jak koledzy z zespołu na to zareagowali – ktoś podbiegł z tyłu i podniósł mnie do góry, reszta chłopaków klepała mnie po plecach i po kasku, zbijali ze mną piątki – zarówno zawodnicy, jak i trenerzy. Takiej atmosfery dawno nigdzie nie odczułem.

Jak wypadają organizacyjnie Panthers Wrocław na tle tego, czego doświadczyłeś podczas swojej kariery piłkarskiej – np. na zapleczu Ekstraklasy?

Nawet w pierwszej lidze nie było czegoś takiego, że organizacja ma dyspozycji trzech fizjoterapeutów. W niektórych klubach piłkarskich nie ma przecież nawet trenera przygotowania motorycznego. Oczywiście to wszystko się zmienia, ale kiedy ja tam grałem – to było 10 lat temu. Organizacja klubu bardzo mnie więc zaskoczyła, bo nigdy nie odczułem czegoś podobnego – nawet na poziomie profesjonalnym w piłce nożnej. Panthers Wrocław stoją na naprawdę wysokim pułapie, Stadion Olimpijski i cała baza treningowa klubu również robi wielkie wrażenie.

Widzisz swoją przyszłość jako futbolista amerykański?

Traktuję to jako przygodę życia – chcę grać w futbol amerykański jak najdłużej i na jak najwyższym poziomie. Na razie wszystko układa się świetnie – wygrałem Kicking Derby, wziąłem udział w campie, spodobałem się trenerom, podpisałem kontrakt z Panthers Wrocław. A kiedyś? Czemu nie iść grać za ocean – trzeba mieć marzenia i cel, do którego się dąży. W pierwszym sezonie chcę zbliżyć się do ligowych rekordów – 60 jardów to mój osobisty cel, jak i możliwie największy współczynnik trafionych kopnięć. Chciałbym być wiodącą postacią w lidze, jeśli chodzi o pozycję kickera. Wiem, że przede mną wiele pracy i treningów, ale mam ludzi, którzy mnie wspierają – zarówno w klubie, jak i w gronie najbliższych. Cel drużynowy to oczywiście mistrzostwo – tak jak zawsze podkreśla to trener Dave Christensen. Walczymy o to, aby być najlepszymi w Europie.

Udostępnij